niedziela, 9 lutego 2014

Rozdział 6 ~Zmiana o 180 stopni...~

Leon
Biegłem i biegłem za Violettą, pewnie usłyszała coś z tego co mówiłem i źle zrozumiała. Postanowiłem wykorzystać sztuczkę z podstawówki. Przyspieszyłem, wyprzedziłem ją bokiem i ustawiłem się tak, że wpadła w moje ramiona.
- Po co mnie gonisz? Idź sobie tej twojej "jedynej"!
- Violetta to nie tak jak myślisz, źle to zrozumiałaś. Kiedy to mówiłem miałem na myśli...
- I co zatkało cię nie powiesz nic więcej, bo co mam rację. Która to, pewnie Lara? - powiedziała przez łzy.
- Violetta, ty nic nie rozumiesz.
- O czyli teraz to ja nic nie rozumiem. Fajnie wiedzieć. Dzięki, że mnie o tym poinformowałeś.
- Mamusiu, nie krzycz. - powiedziała Chiara, która pojawiła się ni stąd ni zowąd.
- Nie teraz kochanie muszę porozmawiać z tatusiem. - powiedziała i odsunęła ją.
- Violetta chyba nie zamierzasz kłócić się przy dziecku?
- Ona ma dopiero 4 lata, Leon...
- Ona ma aż 4 lata i rozumie więcej niż niektórzy dorośli.
- O czyli ja, matka, rodzicielka małej, którą opiekuję się od zawsze wiem mniej niż kochany tatulek, który zna swoją córeczkę od kilku dni.
Nie wytrzymałem uroniłem łzę, taką jedną niezauważalną jednak Chiara ją dostrzegła.
- Widzisz mamusiu przez ciebie tatuś płacze, a przecież on cię kocha najbardziej na świecie sam mi to powiedział. - wykrzyczała zdenerwowana 4 - latka.
Teraz czekam aż podejdzie do mnie wydrze się na mnie i walnie mnie w twarz. No i tak jak podejrzewałem podeszła i otworzyła usta, ale zaraz potem je zamknęła. Uniosła rękę otarła mi łzę z policzka i przytuliła mnie. Zamurowało mnie. Myślałem, że znowu zrobi awanturę a ona tak po prostu mnie przytuliła.
- Ja ciebie też Kocham. - wyszeptała prawdopodobnie z zamiarem abym tego nie usłyszał. Nie udało jej się.
Rozejrzałem się i zobaczyłem, że zostaliśmy sami mała sobie poszła do pokoju.
- Musisz popracować na szeptem.- powiedziałem ściszonym głosem.
Ująłem jej twarz w ręce i delikatnie pocałowałem. Potem odszedłem zostawiając ją z jej własnymi myślami.
Violetta
Stałam jak wryta i patrzyłam się ślepo przed siebie. Jestem teraz w siódmym niebie. On mnie kocha, nie powiedział tego mi wprost ale dzieci nie kłamią. Jak ja go kocham, kocham go najbardziej na świecie. Nikt od bitych 4 lat nie uczynił mnie bardziej szczęśliwą niż jestem teraz.
- Violetta coś się stało? - spytał mnie Fede, który właśnie wracał do pokoju.
- Nic jestem tylko najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. - wykrzyczałam i rzuciłam mu się na szyję.
Zaraz go puściłam bo zobaczyłam Ludmi. Ona też musiała dostać wyraz mojej nieogarniętej radości.
- Dobra nie pytam się dlaczego to zrobiłaś. Ja się pytam skąd ta radość.
- Chodźmy do pokoju to ci opowiem. Same! - to ostatnie było rzucone do Fede, który ze zrezygnowaniem powlókł się piętro niżej.
Kiedy już byłyśmy w pokoju usiadłam cała rozdygotana w mojej euforii.
- Mów.
- No to tak. Kłóciłam się z Leonem. I przyszła mała a ją odsunęłam i miałam zamiar mu jeszcze coś powiedzieć. Jednak on nie chciał się, kłócić przy dziecku. No i jak właśnie o to zaczęliśmy się kłócić. Mała wykrzyczała, że przeze mnie Leon i płacze, i że mnie kocha najbardziej na świecie i, że sam jej to powiedział.
- Naprawdę?
- Poczekaj to jeszcze nie koniec. Potem spuścił głowę a ja do niego podeszłam otarłam mu łzę i go przytuliłam. Ale był zaskoczony.
- O jak słodko mów co było dalej.
- Wyszeptałam, że też go kocham mając nadzieje, że nie usłyszy. On jednak usłyszał i mnie pocałował.
- Co zrobił? Naprawdę to zrobił. Zresztą po co ja się pytam, gdyby tego nie zrobił nie wyglądałbyś tak.
- Wiesz, jak ja cię kocham? - powiedziałam i obie położyłyśmy się ze śmiechu.
Fede
Śmiech dziewczyn było słychać piętro niżej. Z czego one mają taki zaciesz? Chyba pójdę do Leona.
Albo nie bo Francseco jeszcze nie ochłonął po tych zdarzeniach. Zajrzę do Chiarusi ona jest taka urocza.
Kiedy wszedłem do pokoju mała bawiła się lalkami.
- O wujek Federico.
- Hej maleńka. Jak tam?
- Super extra fantastycznie!
- A to dlaczego?
- Pogodziłam rodziców, udało mi się ich pogodzić.
- Dzieci i ich magiczna moc. Nie ogarniam.
- Nie musisz wujaszku. Jak będziesz miał swoje dzieciaki poznasz rąbek tej tajemnicy.
- Jesteś bardzo inteligenta. Dobra mała muszę iść do twojej mamy i Lu bo zaraz rozsadzą pokój.
Leon
Siedzę z Francesco, Marco i Fran w jednym pokoju. Panowała całkowita cisza. Marco siedział i patrzył nienawistnym spojrzeniem na Fran, mój najlepszy przyjaciel miał zwieszoną głowę a Francesca opierała zapłakaną twarz na ramionach włocha.
Cisze przewał zgrzyt zębów hiszpana kiedy włoszka wtuliła się w blondyna.
- Ej, ej bez takich. - powiedziałem.
- Łatwo ci mówić, ty przed chwilą całowałeś się z Violettą.
- Co robiłeś? - spytała Fran.
- No całowa...
- Nie jestem głucha, dziwie się tylko, że jesteś taki szczęśliwy.
- Bo powiedziała, że mnie kocha. To co mam robić siedzieć ja Franco i patrzeć przymulony w podłogę.
- Nie mów tak o nim. - krzyknęła brunetka prawie nie urywając mi głowy.
- Fran, proszę cię uspokój się, pogódź się z Marco i wszystko będzie normalnie. Tak jak kiedyś. - wyszeptał mój najlepszy przyjaciel.
- Ale jak nie chcę, żeby było tak jak wcześniej ja chcę ciebie.
- Przgiełaś. - wrzasnął Marco i rzucił się w kierunku gdzie siedziała jego była dziewczyna.
Jednak zanim zrobił coś głupiego wykręciłem mu ręcę i odprowadziłem na bok. Spojrzałem mu głęboko w oczy i zobaczyłem wściekłość, ból i odrzucenie..
Następnego dnia 
Kiedy wstałem Francesco już zdążył nas spakować. Przyszykował mi ciuchy i zrobił śniadanie. Dziś wyjazd.
- Wstałeś leniu, nareszcie. Szkoda takiego pięknego dnia na spanie. - powiedział blondyn.
- Czegoś nie rozumiem przed snem byłeś przygaszonym sknerą a teraz tryskasz pozytywną energią. Co się stało?
- Dużo się stało. Dziś rano Fran wyznała mi miłość czy to nie wspaniałe.
- To naprawdę miło, ale jeszcze wczoraj chciałeś, żeby wszystko było normalnie.
- Ale wczoraj inaczej myślałem, teraz jest ona.
- Franco ale mi tu idzie o Marco wiesz jak on się czuje. Dla niego to stało się tak nagle. Z dnia na dzień stracił ukochaną i przyjaciela w swoich szeregach. Bo teraz na pewno jesteś raczej na czarnej liście.
- Masz trochę racji ale wiesz Fran od dawna mi się podoba i dobrze o tym wiesz a teraz jesteśmy razem. To takie wspaniałe.
Nie chciałem i nie mogłem już go słuchać oczywiście ciesze się jego szczęściem i w ogóle ale współczuje Marco. Idę do Violetty ona zawsze wie co robić. Kiedy wszedłem bez pukania do pokoju Violi, ona paradowała w samej bieliźnie.
- Leon pukać cię mama nie nauczyła.
- Violetta mam problem z Francesco.
- Zaraz ci pomogę.
Vilu pokrzątała się chwile po pokoju i nic w efekcie nie robiąc usiadła obok mnie.
- Ja też mam problem ale z tobą. - powiedziała i zaczęła całować mnie po karku.
- Violetta nie możemy tu i teraz, mała.
- Chiara mamy z głowy na kilka godzin. Jesteśmy sami. - powiedziała między pocałunkami.
Nadal opierałem, jednak Violetta już zdążyła rozpiąć moją koszulę i próbowała zmienić moją pozycję. Nadal siedziałem uważałem, że nie powinńsmy.
- Leoś no weś, nie bądź taki. Przecież wiem, że chcesz.
Dlaczego ona mi to robi. Jestem taki słaby.
- Dlaczego mi to robisz. - powiedziałem i zacząłem ją całować.
1,5 h później
Leżeliśmy cali nadzy w łóżku. Jak jej się udało mnie do tego namówić.
- Leoś czemu jesteś taki smutny. Nie podobało ci się tak.
- Naprawdę myślisz, że było mi źle. To było wspaniałe. Ale martwie się Francesco i jego nową dziewczyną.
- A no tak Fran mi już mówiła. To straszne czy ona wie jak przez nią Marco cierpi.
- Mówiłem to samo Franco ale jest w takiej euforii, że nic do niego nie dociera.
- Chwila on jest w euforii.
- No tak, .... chyba nie myżlisz....
- ....że zaszłomiędzy nimi coś więcej. - dokończyła i oboje głośno przełkneliśmy ślinę.
_______________________________________________________________________________________
Napisałam ten rozdział, nareszcie. Jak wam się podoba? Mi osobiście średnio... A no i szukam kogoś kto by chciał pisać ze mną tego bloga. Tu macie maila: ania.blogger@tlen.pl
a tu gmaila:  carmenia2000@gmail.com . Pozdrowionka Ps. Chcecie walentynkowego OS?