piątek, 31 stycznia 2014
Malutka mega ważna prośba....
Moja koleżanka prowadzi stronkę o violce na fb i ostatnio trochę się wkurzyła. Jak możecie to zerknijcie bo mam dość jej wyżaleń na ten temat. Nie obrażaj się tu Julciu przypadkiem. Tu macie link https://www.facebook.com/Violettowicze . Zerknijcie proszę bo ona mi odbiera wenę tą gadaniną.
czwartek, 30 stycznia 2014
OS ~Kiedyś cię znajdę...~
Autor: Carmenia2000
Violetta ma 33 lata. $~$~$~$~$~$~$~$~$~$~$~$~$
Kolejny dzień przepłakuję to, że go nie ma. Zostały mi po nim tylko instrumenty, ubrania i wspomnienia. Wszystko mi go przypomina. Ławka w parku, studio i dzieci nasze dzieci. Mam 4 wspaniałych dzieci: 13 letnie bliźniaczki Julia i Rosa, 10 letniego Jacobo oraz 5 letniego Jorge. Chłopcy są do niego tak podobni nie ma go już 4 lata. Nie wiem czy umarł czy żyje, zaginoł poprostu pojechał do sklepu i nie wrócił. Obiecałam sobie, że kiedyś go znajdę. Zawsze gdy jestem sama pośpiewuje sobie.
Kiedyś cię znajdę...znajdę cię
W końcu znajdę
Jestem co raz bliżej wiem
- Mamo? - wyrwał mnie z mojego transu Jorge.
- Tak kochanie? Co się stało?
- Czemu płaczesz? Myślałaś o tacie prawda? Nie martw się znajdziemy go. - powiedział. On już tak dużo rozumie.
Zamiast coś mówić mocno go przytuliłam, zaraz zleciła się reszta i przyłączyła się do nas.
- Kocham was.
- My ciebie kochamy. - powiedzieli chórem.
Nagle za oknem zobaczyłam Leona. Ale to nie możliwe, przecież zaginął.Moje córeczki zauważyły moją minę i aby mi poprawić humor zaczęły śpiewać.
Dość mam zakręconych prób.
Nie oddychaj! Pauzę zrób! Pan reżyser sto pomysłów ma.
Stój! Poczekaj! Przerwij bo,
taka barwa to nie to.
Nagrywamy. Cisza. Próba trwa.
Oczy zamykam, uciekam.
Na wielkiej scenie,
jestem w blasku lamp.
Śpiewam i tańcze.
Mój teatr jest wielki.
A skrzypek gra pięknie,
i kocha mnie tak.
Śpiewam i tańczę.
Jak dobrze i lekko,
zza sceny ktoś mruga,
i daje mi znak.
. ...
Tak pięknie śpiewają, przypominają mi tak ich ojca.
- Ślicznie. Jak wasz tatuś. On tak kochał jak to śpiewałyście.
Jeszcze raz się przytuliliśmy i właśnie w tędy zadzwonił telefon.
V: Halo?
F: Viola, tu Fran. Chyba oszalałam ale widziałam Leona.
V: Już do ciebie idę.
F: Zostawi tylko dzieci w domu.Dziewczynki sobie poradzą.
V: Dobrze pa.
- Dzieciaki zaraz wracam zostańcie chwilę.
Nie czekając na odpowiedź wybiegłam z domu. Wzięłam kluczyki od auta i dałam gazy. Dzięki Bogu nie miałam, żadnego wypadku.
- Fran, gdzie go widziałaś? - krzyknęłam do przyjaciółki stojącej na schodach.
- Tu, stał tu i patrzył się ze łzami w oczach w okno.
- Też go dziś widziałam, był chwilę pod moim domem.
- Czyli nie zwariowałam, ok.
Przez najbliższą godzinę biegałyśmy po okolicy. Byłyśmy strasznie zmęczone i właśnie dlatego wstąpłyśmy do mnie. Dzieciaki się strasznie ucieszyły. Fran była dla nich jak ciocia. Kiedy piłyśmy herbatę przed oknem znowu stanął on. Nie wiele myśląc wybiegłyśmy przed dom. Jednak on zniknoł tak szybko jak się pojawił.
- Cholera.- wyrwało mi się.
Francesca mnie przytuliła i właśnie wtedy wyszła Julia.
- Widziałyście tatę prawda? Też go często widzę, chodzi koło domów naszych znajomych, patrzy się w okna i odchodzi.
- Dlaczego mi tego nie powiedzialaś?
- Bałam się, w końcu uznali go za zaginionego. Nagle usłyszałam śpiew, śpiew, którego nie można pomylić z żadnym innym. Natychmiast pobiegłam w tamtym kierunku. Zobaczyłam Leona śpiewającego Podemos. Usiadłam obok niego i spojrzałam mu prosto w oczy, tak to był on. Wyglądał jakby nie wiedział kim jestem. Postanowiłam mu to przypomnieć i pocałowałam go. W jego oczach dostrzegłam błysk.
- Violetta? Już sobie przypominam. 4 lata kojarzyłem osoby, miejsca i melodie i nie wiedziałem dlaczego. Nie wiem dlaczego ale jedyną piosenką jaką pamiętałem.
- Wiedziałam, że cię znajdę. Nie wiesz jak bardzo tęskniliśmy.
- No tak dzieciaki. Co u nich? - Chodź. - powiedziałam i poszliśmy w stronę domu.
Kiedy doszliśmy do domu dzieciaki rzuciły się na Leona. Dziewczynki zaśpiewały a chłopcu zaraz po nich. To najlepszy dzień mojego życia bo pokazałam całemu światu, że moje "Kiedyś cię znajdę" było prawdziwe.
<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
Wow sama się dziwie jak to napisałam. Os natchniony magią chwili. Pomysł przyszedł z nikąd. Jak wam się podoba? Piszcie w komach. Besos
Violetta ma 33 lata. $~$~$~$~$~$~$~$~$~$~$~$~$
Kolejny dzień przepłakuję to, że go nie ma. Zostały mi po nim tylko instrumenty, ubrania i wspomnienia. Wszystko mi go przypomina. Ławka w parku, studio i dzieci nasze dzieci. Mam 4 wspaniałych dzieci: 13 letnie bliźniaczki Julia i Rosa, 10 letniego Jacobo oraz 5 letniego Jorge. Chłopcy są do niego tak podobni nie ma go już 4 lata. Nie wiem czy umarł czy żyje, zaginoł poprostu pojechał do sklepu i nie wrócił. Obiecałam sobie, że kiedyś go znajdę. Zawsze gdy jestem sama pośpiewuje sobie.
Kiedyś cię znajdę...znajdę cię
W końcu znajdę
Jestem co raz bliżej wiem
- Mamo? - wyrwał mnie z mojego transu Jorge.
- Tak kochanie? Co się stało?
- Czemu płaczesz? Myślałaś o tacie prawda? Nie martw się znajdziemy go. - powiedział. On już tak dużo rozumie.
Zamiast coś mówić mocno go przytuliłam, zaraz zleciła się reszta i przyłączyła się do nas.
- Kocham was.
- My ciebie kochamy. - powiedzieli chórem.
Nagle za oknem zobaczyłam Leona. Ale to nie możliwe, przecież zaginął.Moje córeczki zauważyły moją minę i aby mi poprawić humor zaczęły śpiewać.
Dość mam zakręconych prób.
Nie oddychaj! Pauzę zrób! Pan reżyser sto pomysłów ma.
Stój! Poczekaj! Przerwij bo,
taka barwa to nie to.
Nagrywamy. Cisza. Próba trwa.
Oczy zamykam, uciekam.
Na wielkiej scenie,
jestem w blasku lamp.
Śpiewam i tańcze.
Mój teatr jest wielki.
A skrzypek gra pięknie,
i kocha mnie tak.
Śpiewam i tańczę.
Jak dobrze i lekko,
zza sceny ktoś mruga,
i daje mi znak.
. ...
Tak pięknie śpiewają, przypominają mi tak ich ojca.
- Ślicznie. Jak wasz tatuś. On tak kochał jak to śpiewałyście.
Jeszcze raz się przytuliliśmy i właśnie w tędy zadzwonił telefon.
V: Halo?
F: Viola, tu Fran. Chyba oszalałam ale widziałam Leona.
V: Już do ciebie idę.
F: Zostawi tylko dzieci w domu.Dziewczynki sobie poradzą.
V: Dobrze pa.
- Dzieciaki zaraz wracam zostańcie chwilę.
Nie czekając na odpowiedź wybiegłam z domu. Wzięłam kluczyki od auta i dałam gazy. Dzięki Bogu nie miałam, żadnego wypadku.
- Fran, gdzie go widziałaś? - krzyknęłam do przyjaciółki stojącej na schodach.
- Tu, stał tu i patrzył się ze łzami w oczach w okno.
- Też go dziś widziałam, był chwilę pod moim domem.
- Czyli nie zwariowałam, ok.
Przez najbliższą godzinę biegałyśmy po okolicy. Byłyśmy strasznie zmęczone i właśnie dlatego wstąpłyśmy do mnie. Dzieciaki się strasznie ucieszyły. Fran była dla nich jak ciocia. Kiedy piłyśmy herbatę przed oknem znowu stanął on. Nie wiele myśląc wybiegłyśmy przed dom. Jednak on zniknoł tak szybko jak się pojawił.
- Cholera.- wyrwało mi się.
Francesca mnie przytuliła i właśnie wtedy wyszła Julia.
- Widziałyście tatę prawda? Też go często widzę, chodzi koło domów naszych znajomych, patrzy się w okna i odchodzi.
- Dlaczego mi tego nie powiedzialaś?
- Bałam się, w końcu uznali go za zaginionego. Nagle usłyszałam śpiew, śpiew, którego nie można pomylić z żadnym innym. Natychmiast pobiegłam w tamtym kierunku. Zobaczyłam Leona śpiewającego Podemos. Usiadłam obok niego i spojrzałam mu prosto w oczy, tak to był on. Wyglądał jakby nie wiedział kim jestem. Postanowiłam mu to przypomnieć i pocałowałam go. W jego oczach dostrzegłam błysk.
- Violetta? Już sobie przypominam. 4 lata kojarzyłem osoby, miejsca i melodie i nie wiedziałem dlaczego. Nie wiem dlaczego ale jedyną piosenką jaką pamiętałem.
- Wiedziałam, że cię znajdę. Nie wiesz jak bardzo tęskniliśmy.
- No tak dzieciaki. Co u nich? - Chodź. - powiedziałam i poszliśmy w stronę domu.
Kiedy doszliśmy do domu dzieciaki rzuciły się na Leona. Dziewczynki zaśpiewały a chłopcu zaraz po nich. To najlepszy dzień mojego życia bo pokazałam całemu światu, że moje "Kiedyś cię znajdę" było prawdziwe.
<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
Wow sama się dziwie jak to napisałam. Os natchniony magią chwili. Pomysł przyszedł z nikąd. Jak wam się podoba? Piszcie w komach. Besos
wtorek, 28 stycznia 2014
Rozdział 5 ~Małe dzieci rozumieją więcej niż nam się wydaje...~
Violetta
Do jasnej cholery czego oni się tak drą!! Dziecko śpi!! Idę do nich.
Kiedy zeszłam doznałam szoku, wszyscy zlecieli się do drzwi Leona.
- Co tu się dzieje? Leon chodź tu..
Wstał i podszedł do mnie. Patrzył na mnie spojrzeniem "jeśli masz zamiar robić awanturę to sobie odpuść".
- Chuchaj. - powiedziałam
- O co ci do chole...
- Chuchaj. - powiedziałam stanowczo. Czułam się głupio bo wydawało mi się, że mówię do10-latka.
Ale na szczęście chuchnął.
- Zaiwaniaj do Chiary zabawiaj ją a się zajmę tym towarzystwem .
- Ale dlaczego mam iść, przecież wychla...
- To była woda ze specjalnymi ziołami. Francesco podmienił, a teraz już cię nie ma.
- Ale jak to...
- Boże Leon jak 10-letnie dziecko idź już ddo Chiary bo się popłacze.
Po tych słowach Leon zerwał się i pobiegł do małej.
Leon
Tak jak mi kazała poszedłem piętro wyżej. Kiedy wszedłem do pokoju mała siedziała na łóżeczku.
- No wreszcie jesteś. - powiedziała bardzo wyraźnie.
- Od kiedy mówisz tak ładnie?
- Nie wiem może odkąd mam 3 lata. Tylko przy mamie robię z siebie bezbronną dziewczynkę.
- Dobrze, więc co robimy? - spytałem.
- Oglądamy.
- Co?
- My little pony.
Zrobiłem wielkie oczy bo nie wiedziałem o co chodzi. Dopiero gdy mała włączyła płytę kapłonem się.
- Przewinę tę nudną część. - powiedziała. - O to jest fajne.
Na początku Chiara opowiadała o co chodzi i w ogóle. Potem leciał inny odcinek a potem następny itd. Podczas oglądania dotarło do mnie, że muszę uwierzyć w siebie i stawić czoło swoim lękom. No i przy okazji, że zawsze mogę liczyć na swoich przyjaciół ale prawda jest taka, że to wiem.Bajka nie jest taka głupia jaką mogłaby się wydawać. - Tatusiu, proszę cię nie rób więcej tak mamusi.
- O czym ty mówisz?
- Mamusia ciągle płacze po nocach i mówi,że pewnie jej nie kochasz. A ty ją kochasz prawda?
Violetta
Jak już skończyłam moje śledztwo poszłam do swojego pokoju. Kiedy uchyliłam ostatnie słowo małej. A potem wypowiedź Leona "Pewnie, że ją kocham. Jest dla mnie bardzo ważna. Od kiedy ją zobaczyłem wiedziałem, że to ta jedyna" Wiedziałam, że kogoś już ma na oku jaką ją byłam głupia. Zamiast się zastanowić trzasnełam drzwiami i zaczęłam biec. Ktoś mnie gonił ale teraz mam to gdzieś. ^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^ Nareszcie napisałam ten rozdział. Wiem krótki ale wena mnie opuszcza. Nie wiem kiedy następny rozdział bo piszę na tel. A jak wam się podobał ten? A i szukam chętniej do prowadzenia że mną wspólnie bloga zgłaszać się pod postami. Besos
poniedziałek, 13 stycznia 2014
One shot ~Ważne, żeby był szczęśliwy...~
Mija kolejny tydzień, od kiedy dostałam zaproszenie na ślub...Leona. Trochę zabolało jak dostałam kopertę, ale chcę tylko jego szczęścia. Niech będzie szczęśliwy, kocham go i tylko to dla mnie się liczy. Cleo na pewno da mu dużo szczęścia i miłości. Właśnie miłości muszę mu powiedzieć... ale to będzie takie trudne. Jutro jego ślub a ja mu powiem, że za niecałe dwa tygodnie będzie tatusiem bliźniaków.
- Wstawaj, pobudka śpiochu. - dzwonił mój budzik.
No tak dzisiaj lecę do Meksyku na wieczór panieński.
- Violetta ruszaj swoje zakończenie pleców, za raz śniadanie. - krzyczał, stojąc w moich drzwiach Fede. Mój kochany brat, cieszy się jak głupi, że będzie wujkiem.
- Zaraz będę, a i chcę podwójną porcję!
- Odrazu może potrójną, za ciebie za dzidziusia number 1 i number 2.
- Śmieszne, hahaha. - opowiedziałam sarkastycznie.
Szybko się ubrałam, dopchałam kilka sukienek do walizki i zeszłam na śniadanie.
Włożyłam w siebie więcej niż za zwyczaj co nie zmienia faktu, że jak na 9 miesiąc to nie widać brzuszka. Na szczęście maluszki są zdrowe.
- Violetta, nie noś tej walizy!!! - wrzeszczał na mnie Fede, w tym momencie właśnie znosiłam swoją "Walizeczkę" .
- Oj przestań to najmniejsza walizka jaką mam.
- Ona jest większa od mojej a moja to gigant.
Uśmiechnęła się tylko wręczyłam mu 15 kg. Jak ją ledwo co uniósł i zrobił minę "Ile to waży, chyba cegieł tam naładowała!"
- Jedynie 15 kg i nie ma tak cegieł! - krzyknęłam jak przechodziłam przez próg.
- What? - powiedział zaszokowany bracholek.
Po tym jak Fede cały czerwony i zdyszany dotachał moją walizkę ruszyliśmy na lotnisko. Nie siedzieliśmy tam długo. Kiedy byliśmy już w samolocie, Fede zaczął prawić mi kazanie na temat ładowania zbędnych rzeczy na wyjazd. Rzecz jasna go nie słuchałam. Podróż minęła mi szybko. Kiedy już dojechałam do hotelu , w którym byli wszyscy goście z młodą parą włącznie byłam padnięta.
- No nareszcie jesteście. - powiedziała Fran.
Od razu mnie zaciągnęła do klubu. Wszystkie dziewczyny już tam były. Wieczór panieński był naprawdę fajny ale byłam mega zmęczona.
Kiedy wchodziłam do swojego pokoju zauważyłam Fede.
- A ty co nie na imprezie? - spytałam się.
- Jestem padnięty. A zresztą Leon nawawiał, więc stwierdziłem, że nie ma co się bawić bez niego.
- Ja też. To z Leonem to dziwne. A zresztą głowa mnke boli.
- Wiesz jakby co mój pokój jest obok. Wpadaj w nocy jak coś.
- Dobra, dzięki.
Umyłam się ubrałam w piżmamę i poszłam spać.
"Widze go stoi na ślubnym kobiercu. Uśmiecha się do mnie. Dlaczego to robi? Co ja mam na sobie suknie ślubną. Idę w jego kierunku . On ujmuję moją twarz w dłonie i całuje mnie. Nagle ona wyskakuje z nożem. Rzuca się na mój brzuch..."
- Nie, nie....- obudziłam się krzycząc. - To był tylko sen. Idę do Fede on mi pomoże.
Nagle usłyszałam skrzypnięcie drzwi. Jakaś postać zbliżała się do mnie, nie rozpoznałam twarzy. Wiedziałam jedno, to był chłopak.
- Co się stało? - spytał nieznajomy swym ciepłymi pełnym miłości głosem.
- Kim jesteś?
- Teraz to nie ważne, co się stało? - był taki zatroskany.
- Przyśnił mi się koszmar.
- Jaki? - spytał, usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem.
- Był ten ślub...Leona. No ale zamiast Cleo ja byłam panną młodą. Wszystko było takie piękne, podeszłam do niego i on mnie...mnie... pocałował. Tak pięknie, ale nagle wyskoczyła ona... z no...no..nożem, Cleo. Rzuciłam mi się z nim na brzuch. Dlaczego ona chciała mnie aż tak zranić. Jak ona mogła rzucić się na mój brzuch, mój brzuch! - prawie krzyczałam płacząc jednocześnie.
- Chwila czegoś nie rozumiem. Dlaczego przjęłaś tym, że rzuciła się na brzuch a nie tym, że chciała cię zabić?
-No bo ja jestem w ciąży i...
- Z kim? - spytał tak jakby chciał, żebym powiedziała to co on chciał.
- No jest nim Leom. Nie chciałam mu mówić tuż przed ślubem. Jeszcze być coś sobie ubzdurał, że sobie nie poradzę. A ja dam radę.
- A no kiedy masz ten no wiesz termin?
- W sumie to za nie całe dwa tygodnie...
- WTF?! I nic mu nie powiedziałaś? - powiedział tak jakby były to jego dzieci.
- Chciałam ale nie miałam odwagi. Wszyscy mi mówili, że nie wyglądam jak w ciąży. Więc miałam pewność, że nie zauważy tego faktu jak mnie gdzieś zobaczy. - popłakałam się. Czułam się przy tym chłopaku taka bezpieczna, jakbym go znała całe życie.
- Nie płacz widać, że go kochasz. Gwarantuje ci, że on ciebie też.
- Ja chcę tylko jego szczęścia. - powiedziałam przez łzy.
- On twojego też... - powiedział i pocałował mnie. Dokaładnie tak samo jak Leon z mojego snu. Był taki czuły, delikatny...
- Idę. - powiedział kiedy przestał mnie całować.
- Nie prosze zostań... - wyszeptała na tyle głośno by mógł mnie usłyszeć. I jak by na potwierdzenie tego maluchy mnie kopnęły.
- Ałł.. - wyrwało mi się.
- Nie kop mamusi. - powiedział nachylając się nad brzuszkiem.
- Nie kopCIE. - poprawiłam go.
- ...cie..., to znaczy, że to są bliźniaki.
- Tak chłopczyk i dziewczynka.
- Będzie piękni jak mamusia. - powiedział, pocałował mnie w policzek i wyszedł. Teraz już naprawdę. Ułożyłam się do snu. Resztę nocy przespałam spokojnie śniąc o nocnym nieznajomym.
Kiedy rano wstałam wyglądałam jak 7 dziecko baby Jagi. Więc aby dłużej nie patrzeć naa moją "orginalną" fryzurę", uczesałam się umyłam, jeszcze raz uczesałam i ubrałam.
Kiedy ścieliłam łóżko do mojego pokoju wszedł Fede.
- Widze, że dobrze się spało.
- Nie dokońca całą noc ale tak.
- HMMMM... Co masz na myśli?
Oppowiedziałam mu o śnie, nocnym nie znajomym. I o tym, pocałunku. Jak już skończyłam był w szoku, wybiegł z pokoju. Widocznie musiał coś załatwić. Która to godzina? Zaraz, zaraz... o rety to już 12.00 . Muszę coś szybko zjeść i szykować się do ślubu.
Założyłam moją nową sukienkę. Jak Fede ją zobaczył uznał, że wyglądam jak piękna panna młoda a nie jak piękna dziewczyna zaproszona na ślub ojca swoich dzieci. Kiedy ja i moja śliczna sukienka wyszłyśmy na światło dzienne nikt nie mógł oderwać od nas wzroku. Za 10 minut odbędzie się ceremonia.
- Hej. - powiedział dziwnie znajomy głos. Wiem ten głos miał nocny nieznajomy, podniosłam głowę i zobaczyłam Leona. Serce zaczęlo mi szybciej bić, nieświadomie powiedziałam tej nocy jemu czegoś o czym miał się jeszcze nie dowiedzieć.
- Ty, ty .... - zaczęłam się jąkać. - Nieważne.
- A właśnie, że ważne co chcesz powiedzieć?
- Już nic. - powiedziałam i usiadłam koło Fede w ławce. Cała ceremonia przebiegała zgodnie z planem, do momentu odpowiedzi Leona. W tym momenci kiedy Leon Otworzył usta od początku nie spokojny Fede wstał i krzyknął.
- Stary, zastanów się co robisz. Dobrze wiesz, że jej nie kochasz. Chesz być nieszczęśliwy przez całe życie? A wiesz, że jak będziesz nie szczęśliwy uczynisz kogoś tu znas obecnych bardziej nieszczęśliwym? Co tak się na mnie patrzysz wiesz o kim mówię. Zranisz ją! A jak ją zranisz to ja ciebie zranię tylko w inny sposób. A wy wszyscy dookoła co tacy dziwni? Leon nie udawaj głupka wiesz kogo zranisz jak to robisz ona wie, tak ona wie. Idiote udaje debil. VIOLETTA WIE, ŻE TO TY!
Po tych słowach nie wytrzymałam wybiegłam. Uciekałam, wiedziałam, że ktoś mnie goni ale mnie to nie obchodziło.
Nagle upadłam, ale boli. Ktoś do mnie podszedł. To Leon, Leon mnie gonił ale dlaczego?
- To ty ale dlaczego? - spytałam.
- Dlatego? - powiedział, dotknął mojego brzucha i mnie pocałował. Mój świat zawirował i z nim się zoriętowałam wszyscy się zbiegli. Nagle dostałam silnych skurzcz.
- Cholera, przecież jeszcze dwa tygodnie. - powiedział Leon. - Niech ktoś nam pomoże. Kobieta rodzi! Zróbcie coś!
- Leon spokojnie, dam radę. Doktor mówił, że oni mogą urodzić się przed terminem.
Nagle podszedł do mnie Diego chciał pomóc.
- Zostaw ją! - warknoł Leon.
Wzioł mnie na ręcę i zniósł mnie do samochodu.
- Zaraz będziemy w szpitalu. Wytrzymaj.
Skurcze był co raz częstsze i mocniejsze. Kiedy dojechaliśmy do szpitala, Leon był już cały czerwony. Od razu mnie wzieli na porodówkę. Rodziłam doś długo. Naszczęście wszystko poszło dobrze.
- Zobaczcie to wasz tatuś. - mówiłam jak Leon się na nami nachylił.
- Jak ich nazwałaś?
- Chłopiec to Franko a dziewczynka nie wiem nie mam pomysłu.
- Może Carmen?
- Ślicznie.
Mój świat był idealny miałam 2 wspaniałych dzieci, na razie tylko narzeczonego ale ślub będzie już nie długo. Taki przebieg zdarzeń nie wyśnił mi się nawet w naj piękniejszych snach.
- Wstawaj, pobudka śpiochu. - dzwonił mój budzik.
No tak dzisiaj lecę do Meksyku na wieczór panieński.
- Violetta ruszaj swoje zakończenie pleców, za raz śniadanie. - krzyczał, stojąc w moich drzwiach Fede. Mój kochany brat, cieszy się jak głupi, że będzie wujkiem.
- Zaraz będę, a i chcę podwójną porcję!
- Odrazu może potrójną, za ciebie za dzidziusia number 1 i number 2.
- Śmieszne, hahaha. - opowiedziałam sarkastycznie.
Szybko się ubrałam, dopchałam kilka sukienek do walizki i zeszłam na śniadanie.
Włożyłam w siebie więcej niż za zwyczaj co nie zmienia faktu, że jak na 9 miesiąc to nie widać brzuszka. Na szczęście maluszki są zdrowe.
- Violetta, nie noś tej walizy!!! - wrzeszczał na mnie Fede, w tym momencie właśnie znosiłam swoją "Walizeczkę" .
- Oj przestań to najmniejsza walizka jaką mam.
- Ona jest większa od mojej a moja to gigant.
Uśmiechnęła się tylko wręczyłam mu 15 kg. Jak ją ledwo co uniósł i zrobił minę "Ile to waży, chyba cegieł tam naładowała!"
- Jedynie 15 kg i nie ma tak cegieł! - krzyknęłam jak przechodziłam przez próg.
- What? - powiedział zaszokowany bracholek.
Po tym jak Fede cały czerwony i zdyszany dotachał moją walizkę ruszyliśmy na lotnisko. Nie siedzieliśmy tam długo. Kiedy byliśmy już w samolocie, Fede zaczął prawić mi kazanie na temat ładowania zbędnych rzeczy na wyjazd. Rzecz jasna go nie słuchałam. Podróż minęła mi szybko. Kiedy już dojechałam do hotelu , w którym byli wszyscy goście z młodą parą włącznie byłam padnięta.
- No nareszcie jesteście. - powiedziała Fran.
Od razu mnie zaciągnęła do klubu. Wszystkie dziewczyny już tam były. Wieczór panieński był naprawdę fajny ale byłam mega zmęczona.
Kiedy wchodziłam do swojego pokoju zauważyłam Fede.
- A ty co nie na imprezie? - spytałam się.
- Jestem padnięty. A zresztą Leon nawawiał, więc stwierdziłem, że nie ma co się bawić bez niego.
- Ja też. To z Leonem to dziwne. A zresztą głowa mnke boli.
- Wiesz jakby co mój pokój jest obok. Wpadaj w nocy jak coś.
- Dobra, dzięki.
Umyłam się ubrałam w piżmamę i poszłam spać.
"Widze go stoi na ślubnym kobiercu. Uśmiecha się do mnie. Dlaczego to robi? Co ja mam na sobie suknie ślubną. Idę w jego kierunku . On ujmuję moją twarz w dłonie i całuje mnie. Nagle ona wyskakuje z nożem. Rzuca się na mój brzuch..."
- Nie, nie....- obudziłam się krzycząc. - To był tylko sen. Idę do Fede on mi pomoże.
Nagle usłyszałam skrzypnięcie drzwi. Jakaś postać zbliżała się do mnie, nie rozpoznałam twarzy. Wiedziałam jedno, to był chłopak.
- Co się stało? - spytał nieznajomy swym ciepłymi pełnym miłości głosem.
- Kim jesteś?
- Teraz to nie ważne, co się stało? - był taki zatroskany.
- Przyśnił mi się koszmar.
- Jaki? - spytał, usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem.
- Był ten ślub...Leona. No ale zamiast Cleo ja byłam panną młodą. Wszystko było takie piękne, podeszłam do niego i on mnie...mnie... pocałował. Tak pięknie, ale nagle wyskoczyła ona... z no...no..nożem, Cleo. Rzuciłam mi się z nim na brzuch. Dlaczego ona chciała mnie aż tak zranić. Jak ona mogła rzucić się na mój brzuch, mój brzuch! - prawie krzyczałam płacząc jednocześnie.
- Chwila czegoś nie rozumiem. Dlaczego przjęłaś tym, że rzuciła się na brzuch a nie tym, że chciała cię zabić?
-No bo ja jestem w ciąży i...
- Z kim? - spytał tak jakby chciał, żebym powiedziała to co on chciał.
- No jest nim Leom. Nie chciałam mu mówić tuż przed ślubem. Jeszcze być coś sobie ubzdurał, że sobie nie poradzę. A ja dam radę.
- A no kiedy masz ten no wiesz termin?
- W sumie to za nie całe dwa tygodnie...
- WTF?! I nic mu nie powiedziałaś? - powiedział tak jakby były to jego dzieci.
- Chciałam ale nie miałam odwagi. Wszyscy mi mówili, że nie wyglądam jak w ciąży. Więc miałam pewność, że nie zauważy tego faktu jak mnie gdzieś zobaczy. - popłakałam się. Czułam się przy tym chłopaku taka bezpieczna, jakbym go znała całe życie.
- Nie płacz widać, że go kochasz. Gwarantuje ci, że on ciebie też.
- Ja chcę tylko jego szczęścia. - powiedziałam przez łzy.
- On twojego też... - powiedział i pocałował mnie. Dokaładnie tak samo jak Leon z mojego snu. Był taki czuły, delikatny...
- Idę. - powiedział kiedy przestał mnie całować.
- Nie prosze zostań... - wyszeptała na tyle głośno by mógł mnie usłyszeć. I jak by na potwierdzenie tego maluchy mnie kopnęły.
- Ałł.. - wyrwało mi się.
- Nie kop mamusi. - powiedział nachylając się nad brzuszkiem.
- Nie kopCIE. - poprawiłam go.
- ...cie..., to znaczy, że to są bliźniaki.
- Tak chłopczyk i dziewczynka.
- Będzie piękni jak mamusia. - powiedział, pocałował mnie w policzek i wyszedł. Teraz już naprawdę. Ułożyłam się do snu. Resztę nocy przespałam spokojnie śniąc o nocnym nieznajomym.
Kiedy rano wstałam wyglądałam jak 7 dziecko baby Jagi. Więc aby dłużej nie patrzeć naa moją "orginalną" fryzurę", uczesałam się umyłam, jeszcze raz uczesałam i ubrałam.
Kiedy ścieliłam łóżko do mojego pokoju wszedł Fede.
- Widze, że dobrze się spało.
- Nie dokońca całą noc ale tak.
- HMMMM... Co masz na myśli?
Oppowiedziałam mu o śnie, nocnym nie znajomym. I o tym, pocałunku. Jak już skończyłam był w szoku, wybiegł z pokoju. Widocznie musiał coś załatwić. Która to godzina? Zaraz, zaraz... o rety to już 12.00 . Muszę coś szybko zjeść i szykować się do ślubu.
Założyłam moją nową sukienkę. Jak Fede ją zobaczył uznał, że wyglądam jak piękna panna młoda a nie jak piękna dziewczyna zaproszona na ślub ojca swoich dzieci. Kiedy ja i moja śliczna sukienka wyszłyśmy na światło dzienne nikt nie mógł oderwać od nas wzroku. Za 10 minut odbędzie się ceremonia.
- Hej. - powiedział dziwnie znajomy głos. Wiem ten głos miał nocny nieznajomy, podniosłam głowę i zobaczyłam Leona. Serce zaczęlo mi szybciej bić, nieświadomie powiedziałam tej nocy jemu czegoś o czym miał się jeszcze nie dowiedzieć.
- Ty, ty .... - zaczęłam się jąkać. - Nieważne.
- A właśnie, że ważne co chcesz powiedzieć?
- Już nic. - powiedziałam i usiadłam koło Fede w ławce. Cała ceremonia przebiegała zgodnie z planem, do momentu odpowiedzi Leona. W tym momenci kiedy Leon Otworzył usta od początku nie spokojny Fede wstał i krzyknął.
- Stary, zastanów się co robisz. Dobrze wiesz, że jej nie kochasz. Chesz być nieszczęśliwy przez całe życie? A wiesz, że jak będziesz nie szczęśliwy uczynisz kogoś tu znas obecnych bardziej nieszczęśliwym? Co tak się na mnie patrzysz wiesz o kim mówię. Zranisz ją! A jak ją zranisz to ja ciebie zranię tylko w inny sposób. A wy wszyscy dookoła co tacy dziwni? Leon nie udawaj głupka wiesz kogo zranisz jak to robisz ona wie, tak ona wie. Idiote udaje debil. VIOLETTA WIE, ŻE TO TY!
Po tych słowach nie wytrzymałam wybiegłam. Uciekałam, wiedziałam, że ktoś mnie goni ale mnie to nie obchodziło.
Nagle upadłam, ale boli. Ktoś do mnie podszedł. To Leon, Leon mnie gonił ale dlaczego?
- To ty ale dlaczego? - spytałam.
- Dlatego? - powiedział, dotknął mojego brzucha i mnie pocałował. Mój świat zawirował i z nim się zoriętowałam wszyscy się zbiegli. Nagle dostałam silnych skurzcz.
- Cholera, przecież jeszcze dwa tygodnie. - powiedział Leon. - Niech ktoś nam pomoże. Kobieta rodzi! Zróbcie coś!
- Leon spokojnie, dam radę. Doktor mówił, że oni mogą urodzić się przed terminem.
Nagle podszedł do mnie Diego chciał pomóc.
- Zostaw ją! - warknoł Leon.
Wzioł mnie na ręcę i zniósł mnie do samochodu.
- Zaraz będziemy w szpitalu. Wytrzymaj.
Skurcze był co raz częstsze i mocniejsze. Kiedy dojechaliśmy do szpitala, Leon był już cały czerwony. Od razu mnie wzieli na porodówkę. Rodziłam doś długo. Naszczęście wszystko poszło dobrze.
- Zobaczcie to wasz tatuś. - mówiłam jak Leon się na nami nachylił.
- Jak ich nazwałaś?
- Chłopiec to Franko a dziewczynka nie wiem nie mam pomysłu.
- Może Carmen?
- Ślicznie.
Mój świat był idealny miałam 2 wspaniałych dzieci, na razie tylko narzeczonego ale ślub będzie już nie długo. Taki przebieg zdarzeń nie wyśnił mi się nawet w naj piękniejszych snach.
~|~
Oto OS jak wam się podoba? Piszcie proszę. Następny rozdział jest tak w 30% gotowy. Komentujcie i bierzcie udział w konkursie. Besos
poniedziałek, 6 stycznia 2014
Okazja dla was
Postanowiłam uchylić wam rąbka tajemnicy "Io". Możecie mnie zapytać o co chcecie, odpowiem prawie na wszystko. Sorki, że nie dodaje rozdziału ale cierpię na poważną chorobę czyli .........
.......
......
........
........
.......
Brak weny.
A i poszukuję doświadczonej blogerki, która zostanie zs mną w jury w konkursie.(osoba zgłaszająca się musi podać link do swojego bloga i nie może brać udziału w konkursie. Czekam na zgłoszenia do konkursu i jury :) . Całuski
.......
......
........
........
.......
Brak weny.
A i poszukuję doświadczonej blogerki, która zostanie zs mną w jury w konkursie.(osoba zgłaszająca się musi podać link do swojego bloga i nie może brać udziału w konkursie. Czekam na zgłoszenia do konkursu i jury :) . Całuski
piątek, 3 stycznia 2014
Konkurs
Hej robie konkurs na najlepsze opowiadanie.
To są kryteria:
1. Napisać opowiadanie związane z Violettą.
2. Opowiadanie musi być o:
Prace przysyłajcie na adres: ania.blogger@tlen.pl
Powodzenia
To są kryteria:
1. Napisać opowiadanie związane z Violettą.
2. Opowiadanie musi być o:
- O Leonetcie
- O Fedemile
- O Marcesce
Prace przysyłajcie na adres: ania.blogger@tlen.pl
Powodzenia
Subskrybuj:
Posty (Atom)