Autor: Carmenia2000
Violetta ma 33 lata.
$~$~$~$~$~$~$~$~$~$~$~$~$
Kolejny dzień przepłakuję to, że go nie ma.
Zostały mi po nim tylko instrumenty, ubrania i wspomnienia. Wszystko mi go przypomina. Ławka w parku, studio i dzieci nasze dzieci. Mam 4 wspaniałych dzieci: 13 letnie bliźniaczki Julia i Rosa, 10 letniego Jacobo oraz 5 letniego Jorge. Chłopcy są do niego tak podobni nie ma go już 4 lata. Nie wiem czy umarł czy żyje, zaginoł poprostu pojechał do sklepu i nie wrócił. Obiecałam sobie, że kiedyś go znajdę. Zawsze gdy jestem sama pośpiewuje sobie.
Kiedyś cię znajdę...znajdę cię
W końcu znajdę
Jestem co raz bliżej wiem
- Mamo? - wyrwał mnie z mojego transu Jorge.
- Tak kochanie? Co się stało?
- Czemu płaczesz? Myślałaś o tacie prawda? Nie martw się znajdziemy go. - powiedział. On już tak dużo rozumie.
Zamiast coś mówić mocno go przytuliłam, zaraz zleciła się reszta i przyłączyła się do nas.
- Kocham was.
- My ciebie kochamy. - powiedzieli chórem.
Nagle za oknem zobaczyłam Leona. Ale to nie możliwe, przecież zaginął.Moje córeczki zauważyły moją minę i aby mi poprawić humor zaczęły śpiewać.
Dość mam zakręconych prób.
Nie oddychaj! Pauzę zrób!
Pan reżyser sto pomysłów ma.
Stój! Poczekaj! Przerwij bo,
taka barwa to nie to.
Nagrywamy. Cisza. Próba trwa.
Oczy zamykam, uciekam.
Na wielkiej scenie,
jestem w blasku lamp.
Śpiewam i tańcze.
Mój teatr jest wielki.
A skrzypek gra pięknie,
i kocha mnie tak.
Śpiewam i tańczę.
Jak dobrze i lekko,
zza sceny ktoś mruga,
i daje mi znak.
.
...
Tak pięknie śpiewają, przypominają mi tak ich ojca.
- Ślicznie. Jak wasz tatuś. On tak kochał jak to śpiewałyście.
Jeszcze raz się przytuliliśmy i właśnie w tędy zadzwonił telefon.
V: Halo?
F: Viola, tu Fran. Chyba oszalałam ale widziałam Leona.
V: Już do ciebie idę.
F: Zostawi tylko dzieci w domu.Dziewczynki sobie poradzą.
V: Dobrze pa.
- Dzieciaki zaraz wracam zostańcie chwilę.
Nie czekając na odpowiedź wybiegłam z domu. Wzięłam kluczyki od auta i dałam gazy. Dzięki Bogu nie miałam, żadnego wypadku.
- Fran, gdzie go widziałaś? - krzyknęłam do przyjaciółki stojącej na schodach.
- Tu, stał tu i patrzył się ze łzami w oczach w okno.
- Też go dziś widziałam, był chwilę pod moim domem.
- Czyli nie zwariowałam, ok.
Przez najbliższą godzinę biegałyśmy po okolicy. Byłyśmy strasznie zmęczone i właśnie dlatego wstąpłyśmy do mnie. Dzieciaki się strasznie ucieszyły. Fran była dla nich jak ciocia. Kiedy piłyśmy herbatę przed oknem znowu stanął on. Nie wiele myśląc wybiegłyśmy przed dom. Jednak on zniknoł tak szybko jak się pojawił.
- Cholera.- wyrwało mi się.
Francesca mnie przytuliła i właśnie wtedy wyszła Julia.
- Widziałyście tatę prawda? Też go często widzę, chodzi koło domów naszych znajomych, patrzy się w okna i odchodzi.
- Dlaczego mi tego nie powiedzialaś?
- Bałam się, w końcu uznali go za zaginionego.
Nagle usłyszałam śpiew, śpiew, którego nie można pomylić z żadnym innym. Natychmiast pobiegłam w tamtym kierunku. Zobaczyłam Leona śpiewającego Podemos. Usiadłam obok niego i spojrzałam mu prosto w oczy, tak to był on. Wyglądał jakby nie wiedział kim jestem. Postanowiłam mu to przypomnieć i pocałowałam go.
W jego oczach dostrzegłam błysk.
- Violetta? Już sobie przypominam. 4 lata kojarzyłem osoby, miejsca i melodie i nie wiedziałem dlaczego. Nie wiem dlaczego ale jedyną piosenką jaką pamiętałem.
- Wiedziałam, że cię znajdę. Nie wiesz jak bardzo tęskniliśmy.
- No tak dzieciaki. Co u nich?
- Chodź. - powiedziałam i poszliśmy w stronę domu.
Kiedy doszliśmy do domu dzieciaki rzuciły się na Leona. Dziewczynki zaśpiewały a chłopcu zaraz po nich. To najlepszy dzień mojego życia bo pokazałam całemu światu, że moje "Kiedyś cię znajdę" było prawdziwe.
<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
Wow sama się dziwie jak to napisałam. Os natchniony magią chwili. Pomysł przyszedł z nikąd. Jak wam się podoba? Piszcie w komach. Besos
fajny. Krótki ale fajny.
OdpowiedzUsuńPS jestem piewsza