Ciągłe zmienianie miejsca pobytu, wrzaski, krzyki tak wygląda
życie pewniej siedemnastolatki, odkąd sięga pamięcią. Przynajmniej raz na 2
miesiące Violetta zmienia sierociniec. Raz ją przenieśli, ponieważ „szerzyła
ideologie źle wpływające na ludzi w jej otoczeniu”, czyli namawiała dzieci
młodsze jak i starsze do wiary w siebie i walki o swoje marzenia, dążenie do
nich, do tego by żyły chwilą. Innym razem po raz kolejny została wydalona z
palcówki za „wykonywanie czynności niedozwolonych tj. źle wpływających na
rówieśników” innymi słowy uczyła grać na instrumentach i śpiewać dzieci z
sierocińca. Dziewczyna od zawsze kochała muzykę jednakże każdy kogo spotykała
na swojej drodze do tych czas mówił jej, że to totalna głupota i strata czasu. Aktualnie
Violetta jest poszukiwaną od ponad pół roku zbiegłą z „Sierocińca dzieci trudnych”. Śpi gdzie popadnie, za znalezione lub
zarobione śpiewając pieniądze czasami kupi sobie suchą bułkę i trochę wody.
Siedemnastolatka kawałka czekolady albo głupiego cukierka miała w ustach kilka
miesięcy temu. Jednak nie przeszkadza jej to, uciekając z sierocińca miała jeden bardzo ważny dla
niej cel „znaleźć miejsce do, którego stale przynależy”. Wędrówka przez miasta, wsie i lasy wiele ją nauczyła.
Zdolność przetrwania u szatynki rozwinęła się do tego stopnia, że potrafi
wchodzić na bardzo wysokie drzewa bez żadnych problemów i przespać tam noc.
Nawet w najdzikszym lesie potrafi się odnaleźć, zapach kory i mchu, szelest
liści, cichy chlupot strumyka te wszystkie odgłosy są dla niej jak słowa.
Violetta często rozmawia z napotkanymi zwierzętami, jest jak księżniczka
natury. Język zielonych lasów, zwierząt, kolorowych kwiatów, pulchnej ziemi nie
jest jej obcy. Jej ulubionym zajęciem jest śpiewanie o poranku z ptakami. Można
by pomyśleć, więc, że owa dziewczyna wygląda jak dzikuska. Jest jednak zupełnie
na odwrót , jej brązowe włosy lekko opadają jej na gołe ramiona, jej piękne
ciało przykrywa biała tkanina szyta nićmi z jedwabiu, który sama zbierała. Bose
stopy gładkie i delikatne jak puch a nie poharatane wieczną wędrówką, potrafią
przetrwać nawet spacer po ostrych kamieniach. Jej teraźniejsze miejsce
zamieszkania to jakaś puszcza, Violetta przebywa w niej od miesiąca. Wydaje jej
się, że wreszcie znalazła miejsce dla siebie. Teraz już tylko brakuje miłości.
***
W całym lesie słychać już śpiew ptaków i szatynki, która im
wtóruje.
- Aaaa…aaaa….aaaa…. – śpiewała Violetta.
W pewnym momencie podbiegł do niej mały lisek.
- O hej, malutki. Jak się masz? – spytała go.
W odpowiedzi dostała charakterystyczny dźwięk.
- Głodny jesteś. A co wczoraj się wszystko opędzlowało i
dzisiaj już nie ma? Ale poczekaj już ci niosę. – odparła i jednym susem
wskoczyła na wyższe partie drzewa na, który aktualnie siedziała a potem łapiąc
się gałęzi przeszła na rozłożystą wierzbę obok. Natura tak uformowała gałęzie rośliny,
że przypominały lekko pofałdowaną podłogę. Przy jednej z krawędzi leżała torba,
którą szatynka zrobiła pod czas swojej wędrówki. Wyjęła z niej trochę jedzenia
i rzuciła w dół małemu liskowi. Nagle usłyszała szelest liści. Odwróciła głowę
jak drapieżnik w stronę dźwięku. Swoimi bystrymi oczyma dostrzegła zwinnie
poruszającą się między drzewami sylwetkę ludzką. Dziewczyna postanowiła podążać
za intruzem. Śledzenie obcego zajęło jej
cały dzień.
Kiedy już zapadał zmierzch, szatynka była wycieńczona. Nadal
szła za obcym, jednak w pewnym momencie stanęła na małej gałązce. Chrzęst był
cichy lecz nieznajomy go usłyszał i
z szybkością błyskawicy obrócił głowę w
stronę Violetty.
- Kim ty jesteś i dlaczego za mną idziesz? – spytał szatyn.
- To ja ci powinnam zadać pytanie „Kim jesteś?”
- Ja? Jestem Leon, mieszkam w tym lesie.
- M... m… m… m… mieszkasz. – wydukała dziewczyna
- Tak, a ty?
- Też tu mieszkam. –
powiedziała szatynka.
Violetta rozmawiała z chłopakiem do bardzo późnej pory.
Kiedy Leon chciał już iść do siebie,
Viola zaproponowała aby przyszedł do niej, ponieważ jest bliżej. Szatyn
zgodził się gdyż wiedział, że zanim by dotarł do siebie byłby środek nocy.
***
Violetta i Leon spędzali ze sobą bardzo dużo czasu. Każdego
dnia stawali się sobie bardziej bliscy. Każde z nich wiedziało co przeżyło
drugie. Co dzień rano brali kąpiel w jeziorze, robili pochód po lesie i
wykonywali swoje obowiązki. Po pewnym
czasie żyli jak brat z siostrą, nie wstydzili się siebie, umieli się śmiać z
niczego i nie potrzebowali słów by zrozumieć co mają na myśli. Miesiące mijały
zbliżały się zimniejsze okresy, zwykłe lokum na rozłożystym drzewie nie
wystarczało, więc zaczęli szukać nowego mieszkania. Dzięki świetnej znajomości
lasu łatwo odnaleźli wielkie, grube, potężne drzewo puste w środku. Wnętrze po
mimo rozmiarów drzewa nie było gigantyczne, wstawili tam najpotrzebniejsze rzeczy
do przeżycia zimy. Mieli zamiar zrobić dwa legowiska do spania lecz miejsca był
tylko na jedno. Wiele ich to nie obeszło zrobili to co mogli i byli z tego
bardzo dumni. Brakowało tylko cieplejszych ubrań, jednak dzięki pomocy zwierząt
Violetta zrobiła coś na wzór ocieplanych butów i kożuchów. Człowiek dzisiejszej cywilizacji
powiedziałby, że to kompletni wariaci i dzikusy, jednak dla nich było to
spełnieniem marzeń bo wreszcie do czegoś przynależeli. Nikt się na nich nie
wyżywał ani nie wyrzucał za nic, a to było podstawą do bycia szczęśliwym.
***
- Violetto pamiętasz jak ci opowiadałem o tym, że zanim
zmarła mi mama chcieliśmy adoptować siostrę? – zwrócił się do szatynki Leon
kiedy oboje się cieli przy ognisku przed ich drzewem.
- Tak, a co?
- A czy pamiętasz
jaki ci opowiadałem, że jednej dziewczynie powiedziałem, że nie chcę aby
było moją siostrą bo boję się, że między nami coś więcej niż braterska miłość?
- Tak, a ty na pewno pamiętasz jak ci mówiła o podobnej
sytuacji ze mną?
- Oczywiście, strasznie mi przypominasz te dziewczynę. –
powiedział szatyn.
- A ty mi tego chłopaka. – wyszeptała Violetta, a w tedy
Leon na jej ustach złożył delikatny pocałunek.
Potem spojrzał jej głęboko w oczy.
- Gdy w tedy cię spotkałem zakochałem się w tobie od
pierwszego wejrzenia, a nasze ponowne spotkanie sprzed kilku miesięcy odnowiło
we mnie to uczucie. Kocham cię. – rzekł.
- Ja ciebie też. – odpowiedziała i namiętnie go pocałowała.
Chłopak nie pozostał jej dłużny odwzajemnił jej pocałunek ze
wzmożonym uczuciem. Kiedy oderwali się od siebie oboje mieli przyspieszone
oddechy. Patrzyli sobie w oczy, nie potrzebowali słów by wyrazić co czują.
Wszystko widzieli w swoich oczach, które jak mówią są zwierciadłem duszy.
***
Minęło już kilka dobrych lat odkąd Leon i Violetta wyznali
sobie miłość. Teraz jak sprzed laty mieszkają w lesie, który stał się ich
prawdziwym domem. Mają małą córeczkę Annabel i synka Kordiana. Ich mieszkaniem
jest wielka grota, którą odkryli gdy Viola była pierwszy raz w ciąży. W okresie
zimowym dzielą ją z bardzo łagodną niedźwiedzicą, zresztą wszystkie zwierzęta w
stosunku do nich są łagodne. Życie tej dwójki nie było uzależnione od
nowoczesnych komórek, komputerów czy innej technologii, im wystarczał las i
miłość jaką siebie obdarzali. Są żywym przykładem, że do szczęście nie potrzeba
nie wiadomo co wystarczy miłość i uczucie, że wreszcie gdzieś przynależy.
_______________________________________________________
Oto Os który poszedł na konkurs, który w końcu się nie odbył. Dlatego też wam go wstawiam oceniajcie nie boję się żadnej krytyki. A i rozdział dodam jakoś za tydzień(sobota,niedziela lub piątek). Jeśli ktoś by chciał ze mną pogadać to jest moje gg: 50466850. Nie bujdzie się ja nie gryzę :) .
podobał mi się twoja os. troche tak jakby zgapiłaś to z filmu i bajki mogli lub tarsan. ale szczerze to bardziej mi się podoba twoja os. więc wielkie gratulacje dla ciebie i życzę ci dużo weny na prowadzenie tego bloga. pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuń