niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział 4 ~"W dupie mam czy to dobre..."

Leon 
Chodziłem po mieście bez konkretnego celu. Był już wieczór, więc postanowiłem wrócić do
domu. Wszedłem do pokoju, nie chciałem już myśleć o niczym. Miałem dobry pomysł po prostu się uchlam. Przewaliłem chyba całą walizkę i znalazłem tylko i wyłącznie wyborową. Pamiętam wszystko do momentu wejścia Francesco do pokoju. Potem "film stop".
Francesco 
Jestem wściekły ale na samego siebie. Leon jest już dorosły a zresztą chyba zrobiłbym to samo na jego miejscu. Zacząłem pierwszy raz od wielu lat płakać. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Nie opowiedziałem nagle usłyszałem skrzypnięcie drzwi. Do pokoju weszła Fran. Ewidentnie poczuła alkohol i spojrzała na mnie z wyrzutem. Jednak zaraz zobaczyła łzy na moich policzkach. Usiadła obok mnie i przytuliła mnie. Nie było to zwykłe przytulenie wyczułem w nim coś więcej. Ale ona ma chłopaka, na pewno mi się wydawało. W końcu też ją objąłem jednym ramieniem. nagle obrót spraw przyjął nie spodziewany obrót. Fran otarła łzy z mojej twarzy. Dzieliły na centymetry, ona zmniejszyła tę odległość. Nie rozumiałem o co jej chodzi!! Ma chłopaka za ścianą!! Chociaż nie ukrywa Fran trochę mi się podoba. Jezu co ja pieprze!! Nagle w drzwiach zobaczyłem wściekłego Marco a za nim Diego z kamerą. Zabije drania on to nagrał!! Leon mnie zabije jak to zobaczy. Fran też spojrzała w tam tą stronę i zaczęła całować mnie jeszcze z większą namiętnością. I właśnie w tej chwili dostałem prosto w twarz.
Leon
Obudziłem się i zobaczyłem Francesco leżącego na podłodze. Boże jaki ja odporny wychlałem pół litra czystej wódki a nadal myślę normalnie. Chwila co u nas w pokoju robią: Fran, Marco i Diego z kamerą?
- Hej co tu się dzieje?- zapytałem.
- Zabije drania, zabije!! - wrzeszczał Marco, który był nachylony na Franco.
Natychmiast zareagowałem i zablokowałem go.
- Diego o co tu poszło?! - grzecznie spytałem.
- Sam zobacz. - powiedział i podał kamerę.
Nie mogłem uwierzyć w to co zboczyłem. Najbardziej powaliło mnie to jak Fran patrzy w kierunku kamery i znowu całuje Francesco.
- Fran przecież to twój chłopak!!
- Były chłopak, były!!!! - wykrzyczała mi prosto w twarz.
Właśnie w tym momencie zorientowałem się, że wszyscy zlecieli się do naszych drzwi. Byłem bez radny rzuciłem się na łóżko.
___________________________________________
Oto kolejny rozdział, wiem krótki ale nie mogę dać za dużo bójek w jednym rozdziale. Komentujcie, piszcie wasze pomysły w zakładce o tej samej nazwie. Jakby ktoś chciał ze mną pogadać prywatnie to mój mail: ania.blogger@tlen.pl


Prośba

Hejka to link do mojego drugiego bloga: http://jedynatakavioletta.blogspot.com/  . Nie będę się rozpisywać bo chyba wiecie co robić :) . Każdy komentarz = uśmiech na mojej twarzy.

czwartek, 26 grudnia 2013

Rozdział 3 ~5 czerwca~

Biedny Franceso musiał znosić godzinę wrzasków. Z mojej strony było to jakieś 15 minut. Ale mała musiała dorzucić kilka słów. Krzyczała na niego z  pół godziny, ale najpierw powyzywała go od idiotów. Jej słwonicto nie do końca mnie zachwycało. Teraz idę spać, mam dość tych rozmyślań.
Następnego dnia
Rano obudził mnie telefon.
- Halo? - powiedziałem zaspany.
- To ja Violetta, pamiętasz co dzisiaj jest?
- Tak.
- Ok, to spotkajmy się za 30 minut w parku.
Nie zdążyłem odpowiedzieć, bo się rozłączyła. Zaraz, który dzisiaj. Spojrzałem na kalendarz 5 czerwca. No tak dziś urodziny małej. Cholera zapomniałem miałem powiedzieć Francowi o tym wczoraj.
- Jak się wyspał młody tatuś? - spytał człowiek o, którym myślałem.
- Powiedz, że kupiłeś prezent małej.
- Jak ty masz dobrze, że masz mnie.
Strasznie mi ulżyło rzuciłem mu spojrzenie typu "co ja bym bez ciebie zrobił" i pobiegłem do małej. Trochę mi to zajęło bo Violetta zabrała ją na drugi koniec miasta na zakupy. Spotakałem je niosące torby z gucci, guessa oczywiście junior.
- Hej Chiarusiu, wszystkiego najlepszego! - krzyknąłem
- Tatuś, a gdzie plezent?
- Później dostaniesz. Idziemy na lody.
Po lodach poszliśmy do wesołego miasteczka, sklepu z zabawkami i jeszcze raz lodziarni.
Chodziliśmy tak chyba z 3 godziny. Miałem już dość.
- Chiara może już dość!?
- Nie, jesce mama obiecała nowe buty!
- Ahhh... - westchnołem i weszliśmy chyba do najdroższego sklepu w mieście.
Po zakupach poszliśmy w stronę parku. Nagle podeszła do nas Violetta.
- Leon możemy porozmawiać?
- Jasne, mała idź się pobaw.
- Wiesz co dzisiaj jest?
- Urodzinny małej a co innego?
Jak to powiedziałem twarz Violi poczerwieniała.
- Ty, ty,ty...idioto. Jak możesz nie pamiętać!?!
Zrobiłem wielkie oczy bo nie wiedziałem o co jej do cholery chodzi.
- No tak przez te kilka lat mózg zdąrzył ci się wyczyścić. Dokładnie 5 lat temu oświadczyłeś mi się debilu.
- Violetta wymagasz ode mnie, żebym pamiętał coś co działo się kilka lat temu! Opanuj się, mam tego dość jeszcze dwa dni temu wykrzyczałaś mi, że mnie kochasz. A teraz robisz awanturę!! Wiesz co radź sobie sama!
- A podobno dzieci scalają pary!
- Nie, bardziej niż dzieci scala kredyt. A najbardziej to we frankach! - wywrzeszczałeł jej prosto w twarz.
Odszedłem wku****ny nie patrzyłe na drogę biegłem przed siebie. Stanąłem wyjąłem zdjęcie Chiary i coś sobie uświadomiłem. <twarzyczki Chiarze udzieli Mackenzie Foy>
Jedyna osoba jaka mnie szczerze kocha kończy dziś 4 lata, jej matka przed godziną zrobiła mi awanture a jej ojciec jest załamany. Powód kocha osobę, która go już chyba nie...
 ~|~
Kolejny rozdział wyszedł mi taki o ale następny będzie lepszy. Obiecuje słowo harcerza. Komentujcie jak możecie. :) 

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Rozdział 2 ~Chiara...~


Kiedy wstałem tak jak podejrzewałem wszyscy jeszcze spali. Jak już się ubrałem wyszedłem sobie na spacer. Po drodze do parku wstąpiłem do kawiarni, jak już dotarłem nar miejsce usiadłem na ławkę. Nagle podeszła do mnie mała dziewczynka. 
- Tatuś... - krzyknęła i wyciągnęła do mnie rączki.
- Nie jestem twoim tatusiem. Pomyliłaś się.
- Nie, ty tatuś!! - upierała się przy swoim.
- Gdzie twoja mamusia?
- Tam..
Mała wskazała ławkę po drugiej stronie. Podszedłem do kobiety i o
powiedziałem.
- Proszę pani przypr...- nie dokończyłem bo jak odwróciła się do mnie, okazało się, że to Violetta.
- Przepraszam Violu ta dziewczynka się pomyliła, powiedziała, że ty jesteś jej mamą ale już idę ją...
- Leon, i dobrze ci powiedziała, wcale się nie pomyliła. - powiedziała Violetta a mnie zatkało.
- A kto jest... tym no...ojcem?
- Ty, przecież nim jesteś.
Zszokowany usiadłem, nie wiedziałem jak to możliwe. A nie jednak była jedna możliwość, w 18 urodziny Violetty byliśmy już tak pijani, że do końca nie pamiętam co się działo. Wiem, że było cudownie.
- Aaa..eee...aeu... -zacząłem coś bełkotać.
Nagle nie mogłem niczym ruszyć, słyszałem, czułem zapachy i dotyk ale nie widziałem. Już kiedyś tak miałem, w przedszkolu.
- Leon, nic Ci nie jest? - zapytała zmartwiona. - Chiara idź się pobaw.
Chciałem powiedzieć, że nic, ale po pierwsze nie mogłem a po drugie skłamał bym.
- Leon, Leon... - mówiła Viola i lekko klepała mnie po twarzy. Nie pomagało, jak to mama kiedyś nazwała "Stan poszokowy" mija sam ale po bardzo długim czasie. Ale nie mogłem tu tkwić tak długo, bo ludzie uznają mnie za dziwoląga. Usłyszałem przyspieszony oddech Violetty, nie wiedziała co robić. Aż w końcu krzyknęła.
- Leon debilu rusz się, powiedz coś!! Zrób to dla małej ona potrzebuje ojca!!! Leon do cholery kocham cię!!! Słyszysz Kocham cię Idioto!!
Nagle poczułem, że mogę się ruszać, wydawało mi się, że mrugnąłem.
- Leon, Leon ty mrugnąłeś. Ni c ci nie jest. - powiedziała i chyba nie do końca świadomie pocałowała mnie. Kiedy tylko odwzajemniłem pocałunek odskoczyła ode mnie. Do cholery jasnej poco  to robiłeś Verdas było tak pięknie!!!!
- Ty, ty prostaku!! Ja tu się martwię a ty....
- Violetta ale to ty zaczęłaś, zresztą sama mówiłaś nie sama krzyczałaś, że...
- Zapomnij co mówiłam, wykorzystałeś to ,to było okropne. - powiedziała przez łzy. Oj ta moja Viola co jak co , ale kłamać to ona nie umie.
- Violetta nie przecz sama sobie twoje oczy mówią prawdę. Podobało ci się!! - powiedziałem i wypiąłem jej język. Ona się uśmiechnęła, ale chyba nadal była na mnie lekko zła. Siedzieliśmy tak na ławce patrząc się sobie w oczy jakbyśmy chcieli z nich wyczytać wszystkie swoje myśli.
Oczywiście Violetcie musiał zadzwonić telefon. Standard, ciekawe kto tym razem?
- Halo?... O cholera zapomniałam...przecież się wyrażam...zaraz pójdę...Pa
- Kto był? - spytałem grzecznie z moim szarmanckim uśmiechem. On zawsze na nią działał.
- Dziewczyny miałam zrobić zakupy i tak właściwie to przez ciebie zapomniałam.
- Yhm... Na pewno przeze mnie.  Najłatwiej zwalić winę na ojca swojej córki.
- Apropo Chiary zajmiesz się nią? Muszę iść na te zakupy a z nią to trwa wieki. - powiedziała i zrobiła minę zbitego pieska
- No dobrze, muszę się przyzwyczajać do ojcostwa.
- Jesteś cudny!! - powiedziała i dała mi buziaka w policzek. Podkreślam buziaka a nie cios z liścia.
Mojej własnej roboty bo się wkurzyłam, że nie ma w google
czegoś w tym stylu. Wiem mało staranne ale na szybko robione. 

- Chiara chodź do tatusia! - krzyknęła Viola.
- Jus ide!!!
Pod dreptała do nas i uśmiechnęła się.
- Co jak, co ale oczka i uśmiech to masz po tatusiu.- powiedziała Violetta. - Papa kochanie jedno i drugie.
- Papa Mamusiu!! - odpowiedziała mała
- Papa moja ty mamusiu!!- odkrzyknąłem.
Wziąłem Chiarę na ręce i poszedłem w przeciwnym kierunku.
- Chodź Córeczko idziemy pokrzyczeć na wujka Francesco.
- Hulllla(Hurra) - powiedziała
Oczywiście miałem powód do nakrzyczenia na mojego najlepszego przyjaciela. Był on taki:" Ukrywał przede mną, że jestem ojcem. A wiedział to wyczytałem to w oczach Violi." Oj oberwie mu się, oj tak!!
Z moich planów wyrwała mnie mała klepiąca mnie w policzek.
 - Ce(Chcę) loda!!
______________________________________________________
Mój drugi rozdział. sorki, że trochę się opóźniał z dodawaniem, ale czy nikt z was nigdy nie miał szlabanu?
Ale do rzeczy, jak wam się podobał? Komentujcie to może strzelę jakiegoś świątecznego One Parta, ale musicie komentować. Nie martwcie się do Leonetty jako związku jeszcze daleko. Oj jaka ja wredna. I chciałam podziękować mojej przyjaciółce Ewce za całkiem nieświadome podsunięcie pomysłu!!  Jak macie jakieś pomysły to piszcie w zakładce "Wasze pomysły". A i zrobię mały quiz ale nie powiem o czym. 

wtorek, 3 grudnia 2013

Rozdział 1 ~Cholerny ślub~

Byłem już prawie gotowy do wylotu moim nieszczęsnym prywatnym odrzutowcem. Nienawidzę, nim latać w dodatku ląduje na "Prywatnym lotnisku prywatnych linii Verdasów" .
- Leon wszystko masz spakowane i gotowe, wille zabezpieczone ochroną, garaże zamknięte a alarm włączony. - powiedział Francesco mój najlepszy przyjaciel i lokaj.
- Garnitury są... - spytałem
- Są...
- ...moje karty kredytowe...
- ...są....
- ...a inne duperele
-...są
- To lecimy. - powiedziałem niechętnie
Podczas lotu Franco(tak nazywałem mojego najlepszego przyjaciela, chociaż to zupełne inne imię) uparł się, że będzie mi usługiwał. Jakbym nie potrafił nalać sobie soku albo zrobić kanapki.
Kiedy dolecieliśmy na miejsce tj. Hiszpanii Maxi przywitał mnie serdecznym uściskiem.
- Siema stary, jak tam panna młoda przed ślubem?
- Musisz pytać? Natalia ciągle się dąsa i nie pozwala na siebie patrzeć.
- Moja siostra miała to samo a na za tydzień była w ciąży. - wtrącił Francesco
- Franco jak ja cię dawno nie widziałem. I nadal nie mogę uwierzyć, że włoch może być blondynem.
Po tej krótkiej wymianie zdań pojechaliśmy do domu Naxi, szczerze wolałbym jakbym pójść na piechotę. W końcu do ich domu było tylko z 10 km , a ja kiedy jestem zdenerwowany lubię chodzić!
- Leon, nie chcę cię martwić ale twoje oczy pozieleniały.- powiedział Maxi.
Cholera jasna znowu dzieje się tak odkąd rozstałem się z Violettą. Zielony oznacza, że czymś się denerwuję.
Kiedy dotarliśmy na miejsce podszedłem do pokoju  w którym jak się okazało były dziewczyny.
- Nie wchodzić! - krzyknęły gdy usłyszały moje kroki.
- Dziewczyny do cholery to ja Leon! Maxi siedzi na dworzu.
- Dobra wejdź. - powiedziały
Jak tylko przekroczyłem próg zamurowało mnie ale na brzuchu Ludmiły było widać wybrzuszenie.
- WTF!? Ludmiła czy ja o czymś nie wiem!?!
- Oj tam 7 miesięcy ciąży a ty dopiero teraz zauważyłeś!!!
Lekko zaskoczony poszedłem do przebierali. Jak już założyłem swój garnitur od Armaniego, dziewczyny porobiły mi zdjęcia. <Garnitur>
Jak tylko znalazłem przejście uciekłem od nich. Postanowiłem pójść do kościoła na piechotę, chociaż moi przyjaciele kazali mi zostać. Kiedy doszedłem na miejsce osłupiałem na ławce przed kościołem siedziała Violetta. Miała śliczną sukienkę , zdenerwowany spojrzałem na zegarek. Jednak od sprawdzania godziny odciągnął mnie kolor moich oczu były bursztynowe, to była dla mnie nowość. Nagle poczułem na sobie czyjś oddech.
Odwróciłem się i zobaczyłem Violę.
- Przepraszam co się panu stało? - spytało zamurowało mnie.
- Violetta do cholery to ja Leon. Nie poznajesz mnie czy tylko pieprzysz od rzeczy!!
- Leon, to naprawdę ty. Nie poznałam cię z tymi oczami, ale teraz już masz normalne. Szczerze wyprzystojnałeś przez te 4 lata.
- Dziękuję i przepraszam za to, że się tak uniosłem. - powiedziałem
Albo mi się wydaje albo Violetta się mną przejęła. Stała tak blisko, nieodparta chęć by ją dotknąć. Z natury jestem człowiekiem słabej woli, dlatego niewiele myśląc pocałowałem ją. Przez chwilę nie protestowała, ale zaraz oprzytomniła odepchnęła i strzeliła mnie z liścia.
- Verdas myślisz, że jak mnie pocałujesz to zapomnę co mi zrobiłeś. Cholerny gnojku to przez ciebie nie mogłam się podnieść a ty przychodzisz i mnie całujesz jak gdyby nigdy nic!! Tylko teraz nie poleć do swojej Larunii i się jej nie wypłacz.
- Violetta nie kocham Lary, to ona mnie uwiodła!! Ale zresztą co ci będę mówił...a i nie zapomnij, że jestem świadkiem. Więc do zobaczenia przy ołtarzu.
Po tych słowach poszedłem w drugą stronę. Ślub przebiegł zgodnie z planem tylko musieli zaprosić Kevina to on na mnie napuścił Larę.
Na weselu na moje szczęście musiałem się pocałować z Violettą, bo kapela grająca miała widoczny polski temperament. Nagle kiedy wychodziłem z wesela usłyszałem krzyk. Natychmiast podbiegłem tam, zobaczyłem jak pijany(zarośnięty i nie zaproszony) Tomas próbuje coś zrobić Violetcie. Oczywiście rzuciłem się do pomocy, jednak jak przegoniłem tego żula znowu oberwałem w policzek. Cholerny ślub  wszystko popsuł a miało być tak miło.
~|~ 
Jak wam się podobał rozdział mi tak sobie ale pierwsze zawsze tak wychodzą. Komentujcie proszę, to może będze niespodzianka. Następny rozdział już niedługo.

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Prolog

Większość osób mnie zna to ja Leon Verdas, albo inaczej palant z krainy palantów. Dokładnie 4 lata temu rozstałem się z Violettą dziewczyną mojego życia. W sumie to ona ze mną zerwała bo ten debil Kevin mnie podpuścił. Mam 22 lata, miliony na koncie, kilka wili i złamane serce. Wolałbym być najbiedniejszym człowiekiem na świecie ale mieć ją przy sobie. Jutro jadę na ślub mojego przyjaciela Maxiego. Zaproszenie dotarło dopiero wczoraj a uroczystość jest w Hiszpanii, oczywiście zadzwoniłem do mego koleżki i spytałem kiedy wysyłali zaproszenia. Okazało się, że 2 miesiące temu, ...ach ta hiszpańska poczta przez nią muszę lecieć prywatnym odrzutowcem. A mój najlepszy przyjaciel i jednocześnie lokaj(ale tak naprawdę ja sobie gotuje, sprzątam itp.) szuka kluczyków. Już jutro ją spotkam, ale ona pewnie mnie nienawidzi, jednak nie tracę nadziei. W końcu "Nadzieja matką głupich".
___________________________________________________________________
Prolog taki sobie mi wyszedł. Ale nowy rozdział dodam może jutro. Komentujcie a i podawajcie stronki na których można zamówić szablon z Leonem.

Powitako

Hejka mam na imię Anka i mam 13 lat. Pomysł na tego bloga powstał dzisiaj tj. 2.12.13 r. koło godz. 8.25. Postaram się dodawać często rozdziały ale w gimnazjum będzie ciężko. Ta historia będzie wywrócona do góry nogami. Ale już nic więcej nie powiem. A i potrzebuje dobrego szablonu z Leonem , jak ktoś zna stronkę na, której mogłabym go zamówić to proszę podajcie.